poniedziałek, 24 listopada 2014

Pogódźmy ich~!

Ohayo~! Jak tam? ^^ Bo mnie dają popalić... mamy nową nauczycielkę z biologii i pierwsze co zrobiła to: ,,Wyciągamy karteczki" -_- Porażka... mam nadzieję, że będzie lepiej ^^
A teraz coś z innej beczki... szykuje się dla was niespodzianka, którą opublikuję 6 grudnia :D Będzie to zarazem mój prezent na Mikołajki, a na wigilię coś się jeszcze wymyśli ^^ Nie wiem jak wy, ale ja już nie mogę się doczekać :D
Jeszcze z innej beczki - dziś rozpocznę opowiadanie składające się z kilku rozdziałów (ja sama jeszcze nie wiem ilu) i tym razem będzie to wątek z serii Durarara! ^^
Enjoy~!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pogódźmy ich!


Rozdział 1

- Cześć Tsugaru~!- pisnął Psyche, otwierając drzwi. Gdy tylko wysoki blondyn wszedł do mieszkania, różowooki zawiesił się na jego szyi i złożył na jego ustach serię delikatnych pocałunków.
- Witaj Psyche - powiedział z uśmiechem Tsugaru i równie delikatnie odwzajemnił jego pocałunki. - Jest Izaya?- spytał, rozglądając się po ciemnym wnętrzu. Gdyby nie to, że Psyche dzieli mieszkanie z czerwonookim, to Tsugaru zapewne nie zaglądałby tu tak często, aczkolwiek kochał zarówno Psyche, jak i Izayę.
Psyche pokręcił głową. - Wyszedł jakąś godzinę temu. Miał coś do załatwienia z liderem Żółtych Szalików - odparł i złożył usta w dzióbek - Zawsze wychodzi, gdy wie o twoich odwiedzinach - dodał ze smutkiem, jednak po chwili rozweselił się. - Ale to dobrze! Bo mam całego Tsugaru tylko dla siebie! - pisnął i zaczął ciągnąć Tsugaru w kierunku kanapy, a gdy blondyn usiadł, czarnowłosy momentalnie wtulił się w niego jak w ogromnego misia. Tsugaru się uśmiechnął i delikatnie przeczesał palcami włosy swojego ukochanego, na co Psyche cicho zamruczał.
- Szkoda, że Shizuo i Izaya nie czują do siebie tego samego jak my... - mruknął różowooki, nadymając policzki.
- Myślę, że nie ma na to rady. Oni są jak ogień i woda. Nie da się ich połączyć - mruknął blondyn, delikatnie całując czoło chłopaka.
- Wiem...- mruknął Psyche niby od niechcenia, po chwili jednak w jego oczach pojawiła się pewna iskierka, a na usta wypłynął radosny uśmiech. Tsugaru uważał to za niezwykle urocze, ale równocześnie wiedział, że taka postawa towarzyszy czarnowłosemu, gdy ten wpada przeważnie na głupie pomysły.
- Pogódźmy ich! - pisnął radośnie i ku zdziwieniu Tsugaru, ten pomysł całkiem nie był zły.
- Jak?- spytał blondyn, a mina jego kochanka nieco zrzedła.
- Ja n-nie wiem...-mruknął zawstydzony - A-ale to jest jedyne rozwiązanie!
- A wiesz chociaż, dlaczego się tak bardzo nienawidzą? - spytał po chwili Tsugaru i znów delikatnie przeczesał włosy Psyche.
- N-nie...a-ale się dowiem! - zadeklarował się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gomene, że pierwszy rozdział taki krótki, ale następne już będą dłuższe, obiecuję :3: :D

wtorek, 11 listopada 2014

Szkarłat

Ohayo~! Jak wam mija długi weekend?  :) Szkoda tylko, że jutro trzeba już iść do szkoły T^T ale mówi się trudno. Pocieszę was, że do świąt zostało tylko sześć tygodni... (obliczyła, że sześć tygodni = dwanaście lekcji fizyki.... Q.Q czemu tak dużo?!!!!)  Dobra... to żadne pocieszenie T^T ale przynajmniej zostały tylko trzy dni do soboty *-* :) Byle do przodu ^^

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Levi x Eren
Szkarłat
Drzwi biblioteki cicho skrzypnęły. Chwilę potrwało, nim po kamiennej posadce rozległy się kroki, echem rozchodzące się między regałami pełnymi książek. Było już ciemno. Na zewnątrz szalała wichura, a Eren nie mógł zasnąć. Ignorując rozkaz o pozostaniu w podziemiach, postanowił udać się na małą, wieczorną przechadzkę po twierdzy. I tak przez tą burzę nikt go nie usłyszy.... 
Z uśmiechem na ustach podszedł do jednego z regałów i przejechał palcami po grzbietach książek. Lubił zapach książek, który towarzyszył mu od dzieciństwa, bowiem mimo, iż kolekcja doktora Jaegera nie była tak imponująca, jak zbiory Zwiadowców, była przeglądana, czytana i niszczona przez Erena wiele razy. Zielonooki mimowolnie uśmiechnął się na te wspomnienia, które mimo, iż były przygnębiające, to dawały mu siłę, by żyć dalej.
- Z czego rżysz głąbie? - z zamyślenia, wyrwał Erena chłodny głos. Chłopak niechcący upuścił trzymaną w dłoniach książkę, która z hukiem upadła na posadzkę. -Ciszej debilu!-syknął mężczyzna i Eren dopiero teraz zorientował się, że to głos kaprala. Eren gwałtownie zasalutował, jednak po chwili zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, w którym panował półmrok. Jedynym źródłem światła, była świeczka, którą wcześniej postawił na biurku. Trochę potrwało, nim oczy chłopaka przyzwyczaiły się do ciemności. Dopiero wtedy zdołał ujrzeć zarys sylwetki kaprala, stojącego w kącie pokoju.
- Dlaczego siedzi pan w ciemności kapralu? C-czy wszystko dobrze? -spytał chłopak i ruszył w kierunku mężczyzny.
- Nie zbliżaj się! - krzyk Leviego rozniósł się po pomieszczeniu, a po plecach Erena momentalnie przebiegły ciarki. Zielonooki gwałtownie się zatrzymał i ze zdziwieniem spojrzał na zarys, kaprala, który teraz kulił się na podłodze, wciśnięty w róg pomieszczenia. Eren przełknął ślinę i niepewnie podszedł do żyrandola i zapalił wszystkie świece. Momentalnie w pomieszczeniu zrobiło się jaśniej, a Eren mógł dokładnie przyjrzeć się kapralowi.
- Debil! - krzyknął Levi, mrużąc oczy i momentalnie zasłaniając twarz, a szczególnie usta i nos, dłońmi. - N-nie patrz na mnie! - dodał. Eren, chwilę się wahał, a po chwili postanawiając złamać rozkaz, podszedł do mężczyzny i przykucnął obok niego. Delikatnie odsunął dłonie kaprala od jego twarzy i w tym momencie zamarł. Levi był bledszy niż zwykle, co doskonale podkreślało intensywny kolor jego oczu. Jednak rzeczą, którą najbardziej zaskoczyło chłopaka było to, że z rozchylonych ust mężczyzny wystawała para, śnieżnobiałych i ostrych jak brzytwy kłów.
- Na co się gapisz?! -powiedział mężczyzna, jednak w jego głosie dało się słyszeć rozpacz.
- Wampir... - szepnął Eren, przypominając sobie książkę, którą kiedyś czytał. Myślał, że takie istoty nie istnieją, że to tylko fikcja pseudo pisarza...ale właśnie teraz... istota, która nie powinna istnieć w tym świecie, siedziała przed nim i wszystkimi siłami usiłowała powstrzymać się, przed rzuceniem się na chłopaka.
- J-jakim cudem? K-kiedy? - spytał i mimowolnie zaczął wpatrywać się w wysunięte kły.
- Na ostatnim zwiadzie coś zaatakowało mnie i moich żołnierzy... nie był to tytan... to było...szybkie... zabiło moich żołnierzy... tylko ja ocalałem, ale stałem się....tym... - powiedział roztrzęsiony kapral. W tych słowach już nie dało się wyczuć tej wyższości, pogardy.... zamiast nich górował strach, pokora i nienawiść do samego siebie...
Eren pokiwał głową na znak, że rozumie i niepewnie usiadł obok kaprala.
- K-kiedy ostatni raz pan jadł sir? -spytał niepewnie, na co kapral prychnął.
- Nie rób z siebie męczennika bachorze. - warknął, jednak Eren, złapał kaprala za przedramię.
- To samo tyczy się pana sir. - powiedział i spojrzał na kaprala z determinacją. Rivaille westchnął cicho.
- Kilka dni temu - odparł - jestem tak strasznie głodny - dodał ze wstydem. Eren nie krępując się, odchylił kołnierz swojego munduru.
Źrenice Leviego momentalnie się zwęziły, a kły jeszcze bardziej wysunęły. Nie czekając na pozwolenie, chwycił Erena za ramiona i pchnął go na posadzkę. Zawisł nad nim i po chwili zanurzył kły w szyi chłopaka. Po ciele Erena przechodziły dreszcze. Było to tak niesamowite uczucie...słyszeć każdy, łapczywy łyk, czuć krew buzującą w żyłach i wpływającą wprost do ust kaprala. Eren zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Z jego gardła wyrwał się cichy jęk rozkoszy. Nagle kapral wyciągnął kły i przejechał językiem po nacięciach. Eren westchnął niezadowolony, jednak bardzo się zdziwił, gdy nagle poczuł krótkie pocałunki na swojej szyi. Z jego gardła ponownie wyrwało się ciche westchnięcie, gdy poczuł błądzącą po swoim torsie, chłodną dłoń mężczyzny, która zaraz potem zniknęła, by rozerwać jego koszulę, a potem resztę jego ubioru, z którego dosłownie zostały strzępy. Zawstydzony spojrzał na kaprala, ściągającego swoją koszulę i idealnie składającego ją w kostkę. Levi westchnął i z tęsknym wzrokiem odłożył ją na zakurzoną półkę. W tym momencie mężczyzna wydał się Erenowi jeszcze bardziej podniecający. Rivaille wrócił do składania pocałunków na ciele chłopaka, od czasu do czasu, zatapiając w jego skórze swoje kły, na co chłopak jęczał z przyjemności. Nie mogąc się dłużej powstrzymać, Levi uniósł biodra chłopaka i wszedł w niego, na co z gardła Erena wyrwał się krzyk, zagłuszany przez błyskawicę. Kapral poruszał się coraz szybciej dostarczając im obu wiele przyjemności. Zdobił pocałunkami ciało Erena, zostawiając po sobie mokre ślady ust, oraz ślady po swoich kłach, z których powoli sączyła się krew zielonookiego.  
Jego dłonie delikatnie gładziły plecy i pośladki Erena, wyczuwając każdą, nawet najmniejszą wibrację jego skóry. Eren wił się pod dotykiem kaprala, a jego jęki przerywane były grzmotami i deszczem rozbijającym się o szyby.
Już po chwili oboje szczytowali. Kapral wisiał chwilę nad Erenem, ostatni raz czule całując jego usta, a potem wysunął się z niego i zaczął ubierać.

Następnego dnia, deszcz ustał, a na jego miejsce pojawiło się słońce. Eren, trochę obolały, właśnie kończył jeść śniadanie, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie odpowiadając na pytania przyjaciół, ruszył w kierunku wyjścia ze stołówki, gdy właśnie minął kaprala.
- Zakryj tą malinkę idioto - mruknął kapral, a Eren od razu strzelił buraka.
- Debil! - powiedział ze łzami w oczach i wybiegł ze stołówki. Nienawidzę go! Tak bardzo go nienawidzę!!!!

niedziela, 2 listopada 2014

Bitwa na jedzenie i podbite oko

Witajcie na moim blogu :)
Wybaczcie, że zaczynam od one shota, ale akurat mam jeden pomysł i boję, się, że odleci w siną dal xD Mieliście już kiedyś coś takiego? Ja mam dosyć często -_-" zwłaszcza, jak pomysł na fabułę wpadnie mi do makówki przed snem, albo w autobusie -_-" naprawdę nie lubię mojego zapełnionego yaoicami mózgu...
W każdym bądź razie... czas rozpocząć naszą bitwę na jedzonko~!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bitwa na jedzenie i podbite oko

- Zaraz oberwiesz Jean!- krzyknął Eren, podrywając się ze swojego krzesła w jadalni. 
- Chciałbym to zobaczyć Jaeger- zakpił brunet, a jego usta wykrzywiły się we wrednym uśmiechu -Nigdy nie dałbyś mi rady głąbie - dodał, by jeszcze bardziej rozjuszyć rywala. 
Eren dając się ponieść emocjom, dzierżąc w dłoni łyżkę, nabrał na nią zupy i chlusnął płynem w twarz bruneta, chcąc raz na zawsze zetrzeć ten denerwujący uśmieszek i z wielką premedytacją patrzył, jak spełnia się jego cel. Jean skrzywił się i chwilę wpatrywał się w zachlapany zupą mundur. Gdy doszło do niego, co tak właściwie się stało, zmarszczył brwi i wściekle spojrzał na Erena.
- Zapłacisz mi za to durniu!- krzyknął i cisnął w zielonookiego gotowanym ziemniakiem. Warzywo przeleciało nad stołem i dość skutecznie ubrudziło koszulę Jaegera.
Wszyscy obecni w jadalni wiedzieli, że potyczka staje się coraz poważniejsza. Przeciwnicy z pełną premedytacją ciskali w siebie wszystkim co mieli na talerzu, a gdy "amunicja" się kończyła, dobierali się do jedzenia towarzyszy. W powietrzu latały gotowane ziemniaki, fasola, marchewka, rzadziej mięso, które w dzisiejszych czasach jest bardzo cenne. Zwiadowcy obecni w "bitwie" ukryli się pod stołami i ani myśleli się wychylić, by nie oberwać kawałkiem jedzenia. W tej chwili nie było już sensu uspokajać brunetów, którzy wpadli w szał. Ciskali w siebie czym popadnie. W pewnej chwili nad stołem przeleciało nawet krzesło, a potem jeszcze kilka talerzy.
- Teraz cię załatwię!- krzyknął Eren i rzucił w Jeana kawałkiem ciasta upieczonego przez Sashę. Jean widząc nadlatujący pocisk, uchylił się, a ciasto przeleciało nad jego ramieniem. Chłopak już chciał odwarknąć na słowa Jaegera, gdy przeszkodziło mu dość głośne odchrząknięcie zza jego pleców.
- JAEGER TY GNOJKU!- rozległ się wściekły głos kaprala Levi'ego. Po plecach wszystkich zebranych przeszedł nieprzyjemny dreszcz, jednak nikt nie odważył się odezwać. Eren przełknął głośno ślinę i wpatrywał się w kaprala, którego twarz była ubrudzona truskawkowym ciastem.
Mam przejebane - pomyślał Eren, wciąż tępo wpatrując się w mężczyznę, który zdawał się zaraz wybuchnąć ze złości. Jego oczy ciskały gromami i zapewne, gdyby kapral miał okazję, Eren wyglądałby gorzej niż po incydencie w sądzie... Po plecach zielonookiego znów przeszedł niemiły dreszcz, na samo wspomnienie tego incydentu.
- Ruszaj się Jaeger- syknął Kapral i odwrócił się na pięcie. Po chwili jednak obdarzył Jeana chłodnym spojrzeniem. -Kirschtein, tu ma lśnić- dodał i wyszedł na korytarz. Eren przełknął gwałtownie ślinę i dość niepewnie ruszył za kapralem.
Mam tak bardzo, bardzo, bardzo przejebane...-pisnął w myślach, gdy Levi kazał mu wejść do swojego pokoju, a potem zamknął drzwi na klucz.
- Wpadłeś w niezłe gówno Jaeger- zaczął Levi i podszedł do chłopaka, który automatycznie wykonał kilka kroków w tył, tym samym stykając się z lodowatą ścianą. Chłodne spojrzenie kaprala utkwiło się w przerażonej twarzy Erena, któremu zostały odcięte wszystkie drogi ucieczki.
- Nawet nie próbuj gówniarzu- syknął kapral, widząc, jak chłopak rozpaczliwie krąży wzrokiem po całym pomieszczeniu, najprawdopodobniej szykując sobie jakiś plan ucieczki.- W jaki sposób nauczyć cię dyscypliny?- spytał. Eren otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle. 
- Przez twoje prostackie zabawy oblezą mnie najgorsze świństwa...a do tego podbiłeś mi oko debilu!- krzyknął kapral. Jaeger chwilę się nad tym zastanawiał i niewiele myśląc zaczął delikatnie zlizywać resztki kremu widniejące na policzku i pod okiem Leviego.  Kapral zamrugał zdezorientowany, a potem cicho prychnął i łapiąc Erena za włosy, odciągnął go od siebie.
- A ty to co? Pies? Jesteś kundlem?- warknął, jednak po chwili złączył swoje usta z odpowiednikami chłopaka - Jak chcesz coś robić, to rób to porządnie! - dodał i znów pocałował zielonookiego. Gdy tylko Jaeger uchylił usta, Levi wepchnął w nie swój język. Ich języki chwilę walczyły o dominację, jednak w końcu Eren ustąpił, czując, że nie ma już czym oddychać.
Gdy się od siebie oderwali, oboje szybko oddychali. Levi odsunął się od chłopaka i usiadł na łóżku.
- Buty- mruknął cicho, a Eren posłusznie przyklęknął przed mężczyzną i pomógł mu pozbyć się wojskowego obuwia, by zaraz potem czule ucałować kontuzjowane kolano kaprala, na co usłyszał jedynie prychnięcie.
- Nie podlizuj się. Myślisz, że po tym, jak rzuciłeś we mnie ciastem, zasłużysz na dobre traktowanie?- spytał i stopą odepchnął od siebie Erena. 
- Przepraszam sir...-przeprosił Jaeger, lecz kapral zdawał się to zignorować. Chłopak czuł się zagubiony. Tak bardzo się starał, a kapral jak zwykle traktował go ozięble... Jak miał przeprosić? Co miał zrobić, żeby kapral mu wybaczył? 
Nagle z zamyślenia wyrwało go szarpnięcie za włosy.
- Zasnąłeś debilu?- spytał rozdrażniony mężczyzna
-Nie sir... przepraszam.... tak bardzo pana przepraszam...-zaczął Eren, a w jego oczach pojawiły się łzy. Levi przypatrywał się mu przez chwilę, a potem tylko prychnął.
- A żeby cię dzieciaku- westchnął i przyciągnął zielonookiego do pocałunku, który tym razem był znacznie delikatniejszy. Eren nawet się nie spostrzegł, a znalazł się pod kapralem zupełnie nagi. Zawstydzony spojrzał na kaprala, a potem szybko odwrócił wzrok.
- Jesteś śliczny Eren- szepnął mu do ucha kapral i delikatnie przygryzł małżowinę, na co z ust chłopaka wyrwał się cichy jęk. A to, co działo się potem...

Radość i spełnienie, przyjemność i satysfakcja. Dwa rozgrzane ciała złączone w jedność. Przyśpieszone oddechy splatające się w jeden, serca bijące jednym rytmem...

Eren otworzył oczy i pierwsze co zobaczył, to kapral stojący przy oknie. Miał zamknięte oczy, a jego twarz okalały promienie słońca. Dopiero po dłuższej chwili chłopak dostrzegł, że usta mężczyzny wyginają się w delikatnym uśmiechu. Serce Erena zabiło szybciej. Pierwszy raz widział taki wyraz twarzy u kaprala. Levi wyglądał naprawdę... słodko... Po chwili jednak mężczyzna cicho westchnął i wciąż nie zauważając, że jego kochanek go obserwuje, przysiadł na krawędzi łóżka.
- Cholera, wykorzystałem dzieciaka...- szepnął masując swoje skronie.
- W-wcale pan nie wykorzystał sir... ja...kocham pana sir...- wyznał brunet czerwieniąc się niczym burak. Levi lekko drgnął, zaskoczony i przeniósł wzrok na chłopaka. Wyglądał jakby chwilę analizował słowa Erena, a potem westchnął cicho i zmierzwił czuprynę zielonookiego.
- Wiem kretynie, wiem-  mruknął i po chwili wyszedł z pokoju, zostawiając Erena samego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gomene, że skończyło się w takim momencie T^T Ogólnie zaczęłam rozważać, żeby zrobić z tego coś dłuższego Q.Q A jak wy uważacie?