sobota, 18 kwietnia 2015

Ciało

Ohayo~~ Wybaczcie, że długo nie dawałam znaku życia. Zbierałam pomysły i zaczęłam tworzyć nowe odpowiadanie :)
Mam nadzieję, że przypadnie wam ono do gustu ^^

Ciało: Prolog
-Słuchasz mnie w ogóle?- zamyślenie blondyna przerwał melodyjny głos brunetki siedzącej obok niego. Spojrzał na nią, jakby wyrwany z głębokiego snu i uśmiechnął się przepraszająco, na co brunetka jedynie cicho westchnęła.
-Doprawdy Erwin, jak na dowódcę oddziału, zbyt łatwo się dekoncentrujesz.- podsumowała kobieta z cichym westchnięciem.
-Wybacz Marie, ostatnimi czasy nie mam zbyt wiele wolnego czasu ani chwili wytchnienia... a ten zachód słońca jest taki piękny... zupełnie tak jak ty- mężczyzna posłał kobiecie czarujący uśmiech, jednak ona jedynie głośno się zaśmiała.
-I za to cię lubię Erwin- przyznała z uśmiechem. Chwilę siedzieli w ciszy, przyglądając się złocistemu zachodowi słońca. Ciepły wiatr delikatnie rozwiewał ich włosy i gładził twarz.
-To pożegnanie?- w końcu przerwał denerwującą ciszę mężczyzna. Kobieta niepewnie skinęła głową i ze smutkiem wbiła spojrzenie w podłoże.
-Przepraszam cię Erwin. To nie miało tak wyglądać.-przyznała.-Ja...
-Nic się nie stało.-Przerwał jej- Jestem szczęśliwy, że tobie i Nile'owi się ułożyło-powiedział siląc się na uśmiech. Był zazdrosny. Był tak cholernie zazdrosny, a zarazem wściekły. Nie przypuszczałby, że kobietę do której od dłuższego czasu wzdychał, odbierze mu jego najlepszy przyjaciel. Dlaczego tak się stało?- Życzę wam szczęścia...-powiedział po chwili z wymuszonym uśmiechem.

*

-Kapralu Levi, musi pan to zobaczyć!!-krzyknął mężczyzna, wbiegając do pokoju kaprala. Na jego czole wykwitły drobne kropelki potu, a jego oddech i bicie serca były przyspieszone do maksimum.
-Kto ci pozwolił wchodzić do mojego pokoju? Zaświniłeś mi podło...
-Nie ma na to czasu! Chodzi o dowódcę Erwina!!!-przerwał mu mężczyzna.
W każdej normalnej chwili Kapral byłby na tyle wściekły, że przybysz z hukiem wyleciałby przez okno, jednak gdy tylko usłyszał imię swojego dowódcy, jego źrenice się zwęziły.
-Co się stało?-spytał
-Proszę za mną! Szybko!-powiedział mężczyzna i wybiegł na korytarz. Niewiele myśląc kapral, pobiegł za nim, przeklinając swoją wyobraźnię. Miał złe przeczucia, co bardzo go wkurwiało. Nienawidził mieć złych przeczuć. I choć miewał je rzadko, zawsze się spełniały. Teraz gdy chodziło o Erwina, Levi czuł, że to o w tej chwili odczuwał zaraz zmiażdży mu serce. Owszem. Nie potrafił ukazywać swoich uczuć. Źle się czuł z tym, że inni zawsze źle je odczytują. Dlatego więc postanowił ukryć się za maską obojętności.
Po chwili dotarli do biura Erwina, wokół którego stał wianuszek przechodnich gapiów.
-Rozejść się to rozkaz!-warknął kapral, przeciskając się przez tłum. W pewnym momencie poczuł, że traci równowagę i runął wprost na podłogę. Po pomieszczeniu rozległo się głośne „chlup”. Levi dopiero po chwili zorientował się co wydało taki odgłos. Powoli i w milczeniu spojrzał na swoje dłonie, teraz całkowicie pokryte stygnącą, szkarłatną cieczą. Jego wzrok przeniósł się na podłogę, całkowicie pokrytą ową mazią. Powoli przesuwał spojrzeniem po śladach czerwonej cieczy, aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na martwym, pustym spojrzeniu jego dowódcy. Twarz blondyna wyglądała tak spokojnie... gdyby nie jego otwarte oczy, rana i cały ten bałagan, Levi mógłby przysiąc, że jego ukochany tylko śpi, śniąc o lepszym świecie. Śniąc o wolności...
Kapral powoli podniósł się z ziemi, wciąż wpatrując się w martwe ciało blondyna i analizując każdy najdrobniejszy szczegół, począwszy od śladów walki, a skończywszy na zakrwawionym nożu leżącym obok dowódcy. W głowie Leviego rozbrzmiewały setki myśli, a serce krajało się i pękało na miliony kawałeczków. W tej chwili musiał naprawdę mocno się powstrzymać, żeby nie zacząć płakać. To co zobaczył, wstrząsnęło nim do granic możliwości. Nie żyje. Jego ukochany... jedyna osoba, która go rozumiała...jedyna osoba, którą darzył sekretnym uczuciem... nie żyje...
-Złapaliście mordercę?-spytał chłodno, wciąż wpatrując się w ciało. Robiło mu się niedobrze na samą myśl o tym, że śmieć, który to zrobił, uciekł i może posunąć się do kolejnych zbrodni.
-Nie heichou...-powiedział jeden z gapiów, na co Levi westchnął i skierował się do wyjścia.
-Zajmijcie się tym. Nie ma być ani grama krwi na tej podłodze, jasne?-warknął i odszedł, w głębi serca czując przerażający chłód i pustkę...

2 komentarze:

  1. Dobry. Ja tutaj ze Słodkiego Flirtu przybyłam. Uwielbiam to, jak piszesz. Przyjemnie się czyta, nie trzeba zmuszać kogokolwiek do skończenia tego prologu. Twoje fabuły są inne od wszystkich. Bloga z pewnością polecę przyjacielowi z klasy.

    ~ Caria : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa, które bardzo wiele dla mnie znaczą :D Naprawdę cieszę się, że moja pisanina się komuś podoba ^^

      Usuń