Mam nadzieję, że przypadnie wam ono do gustu ^^
Ciało: Prolog
-Słuchasz
mnie w ogóle?- zamyślenie blondyna przerwał melodyjny głos
brunetki siedzącej obok niego. Spojrzał na nią, jakby wyrwany z
głębokiego snu i uśmiechnął się przepraszająco, na co brunetka
jedynie cicho westchnęła.
-Doprawdy
Erwin, jak na dowódcę oddziału, zbyt łatwo się dekoncentrujesz.-
podsumowała kobieta z cichym westchnięciem.
-Wybacz
Marie, ostatnimi czasy nie mam zbyt wiele wolnego czasu ani chwili
wytchnienia... a ten zachód słońca jest taki piękny... zupełnie
tak jak ty- mężczyzna posłał kobiecie czarujący uśmiech, jednak
ona jedynie głośno się zaśmiała.
-I
za to cię lubię Erwin- przyznała z uśmiechem. Chwilę siedzieli w
ciszy, przyglądając się złocistemu zachodowi słońca. Ciepły
wiatr delikatnie rozwiewał ich włosy i gładził twarz.
-To
pożegnanie?- w końcu przerwał denerwującą ciszę mężczyzna.
Kobieta niepewnie skinęła głową i ze smutkiem wbiła spojrzenie w
podłoże.
-Przepraszam
cię Erwin. To nie miało tak wyglądać.-przyznała.-Ja...
-Nic
się nie stało.-Przerwał jej- Jestem szczęśliwy, że tobie i
Nile'owi się ułożyło-powiedział siląc się na uśmiech. Był
zazdrosny. Był tak cholernie zazdrosny, a zarazem wściekły. Nie
przypuszczałby, że kobietę do której od dłuższego czasu
wzdychał, odbierze mu jego najlepszy przyjaciel. Dlaczego tak się
stało?- Życzę wam szczęścia...-powiedział po chwili z
wymuszonym uśmiechem.
*
-Kapralu
Levi, musi pan to zobaczyć!!-krzyknął mężczyzna, wbiegając do
pokoju kaprala. Na jego czole wykwitły drobne kropelki potu, a jego
oddech i bicie serca były przyspieszone do maksimum.
-Kto
ci pozwolił wchodzić do mojego pokoju? Zaświniłeś mi podło...
-Nie
ma na to czasu! Chodzi o dowódcę Erwina!!!-przerwał mu mężczyzna.
W
każdej normalnej chwili Kapral byłby na tyle wściekły, że
przybysz z hukiem wyleciałby przez okno, jednak gdy tylko usłyszał
imię swojego dowódcy, jego źrenice się zwęziły.
-Co
się stało?-spytał
-Proszę
za mną! Szybko!-powiedział mężczyzna i wybiegł na korytarz.
Niewiele myśląc kapral, pobiegł za nim, przeklinając swoją
wyobraźnię. Miał złe przeczucia, co bardzo go wkurwiało.
Nienawidził mieć złych przeczuć. I choć miewał je rzadko,
zawsze się spełniały. Teraz gdy chodziło o Erwina, Levi czuł, że to o w tej chwili odczuwał zaraz zmiażdży mu serce. Owszem. Nie potrafił ukazywać
swoich uczuć. Źle się czuł z tym, że inni zawsze źle je
odczytują. Dlatego więc postanowił ukryć się za maską
obojętności.
Po
chwili dotarli do biura Erwina, wokół którego stał wianuszek
przechodnich gapiów.
-Rozejść
się to rozkaz!-warknął kapral, przeciskając się przez tłum. W
pewnym momencie poczuł, że traci równowagę i runął wprost na
podłogę. Po pomieszczeniu rozległo się głośne „chlup”. Levi
dopiero po chwili zorientował się co wydało taki odgłos. Powoli i
w milczeniu spojrzał na swoje dłonie, teraz całkowicie pokryte
stygnącą, szkarłatną cieczą. Jego wzrok przeniósł się na
podłogę, całkowicie pokrytą ową mazią. Powoli przesuwał
spojrzeniem po śladach czerwonej cieczy, aż w końcu jego wzrok
zatrzymał się na martwym, pustym spojrzeniu jego dowódcy. Twarz blondyna wyglądała tak spokojnie... gdyby nie jego otwarte oczy, rana i cały ten bałagan, Levi mógłby przysiąc, że jego ukochany tylko śpi, śniąc o lepszym świecie. Śniąc o wolności...
Kapral
powoli podniósł się z ziemi, wciąż wpatrując się w martwe
ciało blondyna i analizując każdy najdrobniejszy szczegół, począwszy od śladów walki, a skończywszy na zakrwawionym nożu leżącym obok dowódcy. W głowie Leviego rozbrzmiewały setki myśli, a serce
krajało się i pękało na miliony kawałeczków. W tej chwili
musiał naprawdę mocno się powstrzymać, żeby nie zacząć płakać. To co zobaczył, wstrząsnęło nim do granic możliwości. Nie żyje. Jego ukochany... jedyna osoba, która go
rozumiała...jedyna osoba, którą darzył sekretnym uczuciem... nie
żyje...
-Złapaliście
mordercę?-spytał chłodno, wciąż wpatrując się w ciało. Robiło
mu się niedobrze na samą myśl o tym, że śmieć, który to
zrobił, uciekł i może posunąć się do kolejnych zbrodni.
-Nie
heichou...-powiedział jeden z gapiów, na co Levi westchnął i
skierował się do wyjścia.
-Zajmijcie
się tym. Nie ma być ani grama krwi na tej podłodze, jasne?-warknął
i odszedł, w głębi serca czując przerażający chłód i
pustkę...
Dobry. Ja tutaj ze Słodkiego Flirtu przybyłam. Uwielbiam to, jak piszesz. Przyjemnie się czyta, nie trzeba zmuszać kogokolwiek do skończenia tego prologu. Twoje fabuły są inne od wszystkich. Bloga z pewnością polecę przyjacielowi z klasy.
OdpowiedzUsuń~ Caria : )
Dziękuję bardzo za miłe słowa, które bardzo wiele dla mnie znaczą :D Naprawdę cieszę się, że moja pisanina się komuś podoba ^^
Usuń