sobota, 6 grudnia 2014

Opowieść interaktywna

Ohayo~!  Wesołych mikołajków ^^  Czas na mój prezent dla was ^^
Przygotowałam specjalną, mikołajkową opowieść, która w zależności od waszych wyborów ma przeróżne zakończenia. Nie zapomnijcie się nimi pochwalić ^^
Ogólnie to pierwsza taka moja opowieść, więc byłabym wdzięczna za komentarze odnośnie tego, czy był to dobry pomysł, czy niewypał XD


Wśród Zwiadowców - Opowieść interaktywna

Właśnie oficjalnie stałaś się członkiem Zwiadowców. Z wielkim zaskoczeniem rozglądałaś się dookoła, dopiero teraz orientując się, że razem z tobą zostało zaledwie kilka osób. Reszta kadetów z przerażeniem opuściła arenę, nie chcąc mieć ze Zwiadowcami nic do czynienia.
-Macie mój szacunek- odparł wysoki blondyn stojący na piedestale. To on był dowódcą oddziału, do którego dołączyłaś.
*
Niespiesznie założyłaś mundur i z wielkim bananem na ustach, okręciłaś się wkoło, patrząc do lustra. Zielona peleryna, faluje, a Skrzydła Wolności umieszczone na jej tyle, zdają się poruszać. Wciąż nie możesz uwierzyć, że twoje marzenie się spełniło.
Gdy kończysz poranną toaletę, idziesz na śniadanie. Siadasz przy jednym ze stołów i bierzesz kęs chleba, popijając go herbatą i zagryzając kawałkiem żółtego sera. Z zaciekawieniem obserwujesz wszystkich żołnierzy. Nagle do twojego stolika dosiada się kilku chłopaków, których znasz od czasu rozpoczęcia treningu w 104. Oddziale Kadetów. Jednakże oni zdają się cię całkowicie ignorować. Przysłuchujesz się ich rozmowie i dowiadujesz się o planowanej przez dowódcę Erwina misji. Gdy chłopacy orientują się, że z zainteresowaniem przysłuchujesz się im, wstają i przenoszą się do innego stolika.
”To nie było miłe”- myślisz i wracasz do swojego śniadania.
*
Po posiłku, do pomieszczenia wszedł dowódca Erwin wraz z kapralem. Wszyscy żołnierze poderwali się z krzeseł, stanęli w szeregu i zasalutowali, stając na baczność, dłoń złożoną w pięść kładąc na sercu.
-Słuchajcie uważnie. Jak zapewne już wiecie, dziś wyruszamy na zwiad. Potrzebujemy pięciu żołnierzy. Ochotnicy niech wystąpią z szeregu.- Oznajmił dowódca i w skupieniu obiegł wzrokiem twarz każdego zebranego w pomieszczeniu. Rozległ się cichy pomruk i z szeregu wystąpiły cztery osoby. A ty co zrobisz?

Nie ma mowy, zostaję

Nie ma mowy, zostaję


Postanawiasz nie ruszać się z miejsca.
” Niech inni ryzykują za mnie”- myślisz. Po chwili występuje ostatni z ochotników, a dowódca odchodzi. Żołnierze wracają do jedzenia, więc i ty z cichym pomrukiem siadasz na krześle.
„Może mogłam jednak pójść? Mogło być ciekawie...” - nagle twoje myśli przerywa kłótnia. Spoglądasz w tamtą stronę i po chwili kręcisz głową z zażenowaniem.
Eren i Jean, jak zwykle skaczą sobie do gardeł, a ty zirytowana ich ciągłymi bójkami, postanawiasz ich rozdzielić.



Staję po stronie Erena

Staję po stronie Erena

Szybko podchodzisz do chłopaków i nie patyczkując się, stajesz pomiędzy Erenem a Jeanem, który po chwili otrzymuje od ciebie dość mocnego kopniaka.
-Nic ci nie jest?-pytasz Erena, uśmiechając się do niego delikatnie. Jaeger uśmiecha się do ciebie perliście i kręci głową.
-Nie, ale Jeana jeszcze długo poboli-zaśmiał się radośnie. Naprawdę nie wiesz skąd wziął się u niego ten dobry humor.
Zielonooki proponuje ci herbatę w zamian za skopanie bruneta, na co ty z wielką chęcią się godzisz.
Siadacie razem przy stoliku. Nie wytrzymując, zadajesz mu pytania odnośnie tego, czy pogłoski, iż jest tytanem są prawdziwe. Eren z bananem na ustach opowiada ci o sobie, swoich osiągnięciach i o tym, że pokona wszystkich tytanów. Uśmiechasz się do niego lekko i choć w to nie wierzysz, udajesz że bardzo cię to interesuje.
-Cześć Eren-do stolika przysiadł się Armin, a ty masz ochotę zacząć mu dziękować za przerwanie waszej ”rozmowy”.
-Cześć Armin! Właśnie rozmawiałem z...
-Przepraszam!-pisnął blondyn-W takim razie nie będę wam przerywał.- powiedział podnosząc się z krzesła. Przygryzasz lekko wargę i patrzysz za odchodzącym chłopakiem.

To niegrzeczne odchodzić. Zostanę z Erenem.

To niegrzeczne odchodzić. Zostanę z Erenem.

Wzdychasz cicho i zaczynasz bawić się skrawkiem koszuli.
-W ogóle cię to nie interesuje, co?-mruknął ze zrezygnowaniem chłopak.
-Przepraszam...-mówisz cicho.
-To nic! Pokażę ci coś!-powiedział rozbawiony chłopak, sięgając do swojej kieszeni. Już po chwili na stole wylądowały okulary, które wydały ci się dziwnie znajome.
-Skąd to masz?-pytasz w końcu
-Zwinąłem dowódcy Hanji. Do teraz się nie zorientowała~!-pisnął
-Idiota-zaśmiałaś się cicho. Na swój sposób ten wybryk wydał ci się dość śmieszny, a już tym bardziej, gdy Eren założył okulary na swój nos.


[Koniec]


Zagraj od nowa, by zdobyć inne zakończenia: Klik

Teraz mam szansę! Zasłonię się Arminem i grzecznie się zmyję.

Teraz mam szansę! Zasłonię się Arminem i grzecznie się zmyję.


-Przepraszam, przypomniało mi się, że muszę coś załatwić!-mówisz i czym prędzej biegniesz za blondynem, by złapać się jego ramienia i wyciągnąć z jadalni na dziedziniec, a potem do małego ogródka przy twierdzy.
-Mało brakowało.-odetchnęłaś z ulgą- Dzięki za pomoc w ucieczce.-mówisz z uśmiechem, a na policzkach blondyna pojawiają się delikatne rumieńce. W myślach sama sobie przyznajesz, że chłopak jest strasznie uroczy.
-N-nie ma za co...-powiedział dość niepewnie.
-Naprawdę jest...gdyby nie ty, umarłabym z nudów-mówisz, na co on jeszcze bardziej się zarumienił.
-Myślałem, że wam przeszkodziłem...
-Coś ty! Uratowałeś mi życie, dziękuję.-mówisz i delikatnie całujesz go w policzek, obserwując jak jeszcze bardziej się zarumienił. Opuścił głowę i wbił spojrzenie w podłoże, na co cicho się zaśmiałaś. Po chwili blondyn się schylił, a gdy się wyprostował, w jego dłoni zamigotała stokrotka.
-P-proszę...-powiedział cicho i z wielkim rumieńcem na twarzy podał ci kwiatek.


[Koniec]



Zagraj od początku, by zdobyć inne zakończenia: Klik

Staję po stronie Jeana.

Staję po stronie Jeana.

Już po chwili Eren wylądował na posadce, dzięki jednemu, zgrabnemu ciosowi. Wzdychasz cicho i ocierasz ręce, bo pięść trochę cię zabolała.
Wszyscy w jadalni patrzą na ciebie ze zdziwieniem, a tylko Kirschtein wrednie się uśmiecha.
-Widzisz Eren! Nawet mimo że jest dziewczyną to jest od ciebie lepsza!- zaśmiał się, a ty wrogo na niego spoglądasz.
-Uważasz, że jestem gorsza tylko dlatego, że jestem dziewczyną?-pytasz, a on kiwa głową. Już po chwili z cichym jękiem pada na posadce obok Erena, a ty rozmasowujesz drugą dłoń.
-Otaczają mnie idioci- prychasz i odchodzisz.

***

Nagle słyszysz pukanie do drzwi, a gdy je otwierasz przed nimi stoi Jean z lekkim rumieńcem na twarzy.
-Chciałem cię przeprosić.-powiedział
-Wybaczam-odpowiadasz i chcesz już zamknąć drzwi, gdy on je łapie i otwiera szerzej.
-Czy dałabyś zaprosić się na kolację?


[Koniec]



Zacznij od początku, by zdobyć inne zakończenia: Klik

To moja szansa na przygodę!

To moja szansa na przygodę!

Bez zastanowienia występujesz z szeregu, całkowicie ignorując zdziwione spojrzenia swoich przyjaciół.
-Zwariowała!
-Przecież to podróż w jedną stronę!
-Taka młoda osoba? To jak porywanie się z motyką na słońce!
Słyszysz szepty za sobą, jednak starasz się je ignorować. Z determinacją na twarzy wpatrujesz się w dowódcę, który tylko kiwa głową.
-Dziękuję.-mówi i odchodzi.
-Wyruszamy za dwadzieścia minut. Lepiej się nie spóźnijcie- rozległ się głos Levi’ego, a jego zimne spojrzenie kieruje się na ciebie. Momentalnie po twoich plecach przechodzi nieprzyjemny dreszcz.
-TAK JEST!- mówisz razem z czterema pozostałymi ochotnikami i patrzysz na odchodzącego kaprala.
Czujesz jak ktoś klepie cię po ramieniu i z zaskoczeniem patrzysz na wysokiego mężczyznę.
-Powodzenia młoda. Przeżyj- mówi i odchodzi w swoją stronę.
*
Podekscytowana wsiadasz na swego konia i czule gładzisz jego szyję.
-Jedziemy-mruczy kapral i już po chwili wyruszacie w kierunku terytorium tytanów.-Nie rozdzielać się.-dodaje Levi jakby od niechcenia. Znów przechodzi cię zimny dreszcz.
”Ugh...co z nim nie tak?”- myślisz, jednak twój wyraz twarzy się nie zmienia.
*
Jazda dłuży się niemiłosiernie, a ty zasypiasz na siedząco. Jesteś już zmęczona drogą, monotonią i najchętniej położyłabyś się już do łóżka.
-Nie trać czujności- czujesz szturchnięcie w ramię. Jeden z mężczyzn uśmiecha się do ciebie promiennie, a ty rumienisz się ze wstydu.
-P-przepraszam...-mówisz cicho i usiłujesz jakoś ukryć rumieńce.
”Błagam, niech ta niezręczna sytuacja się jakoś poprawi...”-myślisz i już chcesz coś dodać, gdy przerywa ci huk wystrzelonej flary. Ze zdziwieniem wpatrujesz się w czerwony dym, z początku nie rozumiejąc o co chodzi.
-TYTANI!!! TRZECH SIEDMIOMETROWYCH Z PRAWEJ!- rozlega się krzyk, a ty momentalnie patrzysz w prawo. Tytani są bliżej niż myślałaś, a odległość między wami coraz bardziej się zmniejsza. Z przerażeniem wpatrujesz się w ich rozchylone zęby i spojrzenia pełne nienawiści i chęci krwi, niczym u dzikiego drapieżnika. Przełykasz ślinę, a twój mózg instynktownie każe ci uciekać.
-Kurwa-syczy Levi.-Nie rozdzielać się!- dodaje, jednak jego rozkaz zostaje zignorowany. Tylko ty postanawiasz go spełnić i trzymasz się blisko kaprala, wciąż patrząc na tytanów, którzy również się rozdzielili i ruszyli w pogoń za swoją zdobyczą. Tylko jeden wciąż biegnie za tobą. Nie wiesz co robić. Przeraźliwie się boisz i wiesz, że już nie ma dla ciebie ratunku. Nagle słyszysz dźwięk wyciąganych ostrzy i z podziwem patrzysz na kaprala, który w ciągu kilku sekund wykonał trójwymiarowy manewr i zaatakował tytana.

Nie będę mu przeszkadzać.

Nie będę mu przeszkadzać.

Postanawiasz się nie wtrącać i ratować własną skórę. Jedziesz dalej, usiłując jak najszybciej umknąć tytanom.
Nagle z twojej lewej wyłania się kreatura dość sporych rozmiarów. Panikujesz i pędzisz konia w inną stronę, jednak nim się spostrzegasz, tytan łapie cię i unosi w górę. Z twoich oczu płyną łzy, jesteś przerażona. Czujesz jego ciepły oddech, jego wzrok dokładnie obserwuje emocje na twojej twarzy, a tobie całe życie przebiega przed oczami. Tytan cię puszcza, a ty wpadasz wprost do jego ust. Potem jest już tylko ciemność.


[Koniec]


Zagraj od początku, by zdobyć inne zakończenia: Klik

Pomogę mu!

Pomogę mu!

Niewiele myśląc zatrzymujesz konie i sama wykonujesz trójwymiarowy manewr. Tytan widząc to, łapie cię w pasie, a ty z przerażeniem wpatrujesz się w kreaturę, która unosi cię do ust. Nagle jednak zamiera i zaczyna się przewracać. W ostatniej chwili uwalniasz się z uścisku i skaczesz na ziemię, inaczej zostałabyś zgnieciona ogromnym cielskiem Tytana. Oddychasz szybko i wciąż z przerażeniem wpatrujesz się w parujące zwłoki stworzenia. 
-Idiotka- prychnął Levi, lądując obok ciebie. Zgromił cię chłodnym spojrzeniem i podszedł do swojego konia. 
Nagle z daleka dało się słyszeć krzyki żołnierzy. Dokładnie cztery. Po twoich plecach przebiegł dreszcz. 
-Wracamy.-polecił kapral, nie patrząc na ciebie. 
-A-ale...-zaczęłaś 
-WRACAMY!-krzyknął, a ty posłusznie dosiadłaś konia i ruszyłaś za kapralem w stronę bazy. Dopiero teraz doszło do ciebie, że gdyby nie pomoc kaprala, już dawno byś nie żyła. 


Gdy wróciliście oboje milczeliście. Żaden z żołnierzy się nie odzywał. Wiedzieli. Wiedzieli o tym, że tylko wy przetrwaliście... Niektórzy byli zaskoczeni na twój widok, zupełnie jakby spodziewali się tylko powrotu kaprala. 
-Wyprawy zawsze kończą się utratą 30% żołnierzy...ale teraz stracili aż 70%... 
-Ta wyprawa od początku była skazana na porażkę 
-Wszyscy umrzemy! Nie ma dla nas nadziei! 
-Kurwa, mogłem jednak wybrać stacjonarny... 
Ani ty, ani kapral nie zważaliście na szemranie żołnierzy. Levi był już do tego przyzwyczajony, a ty nie miałaś ochoty słuchać ich bezsensownego gadania. 
Byłaś przygotowana na śmierć od czasu, gdy zdecydowałaś dołączyć do zwiadowców, jednakże ciężko było ci pogodzić się ze śmiercią przyjaciół. Byłaś tak pogrążona w swoich zamyśleniach, że nawet nie zorientowałaś się, że kapral odszedł w swoją stronę. Ty także skierowałaś się do swojego 
pokoju. 


Była pora kolacji, gdy przysłuchałaś się rozmowie kilku mężczyzn. 
-Kapral Levi od powrotu nie wyszedł ze swojego pokoju... 
-To chyba normalne. W końcu stracił prawie cały oddział... 
Poczułaś dziwne ukłucie w sercu i niewiele myśląc postanowiłaś pójść sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. 


Przygryzłaś wargę, stojąc przed drzwiami do pokoju kaprala. Dopiero teraz poczułaś strach. Kapral zapewne nie życzy sobie żeby ktoś zakłócał jego spokój. Co robisz? 

Wejdę do środka i upewnię się, czy wszystko jest w porządku.

Wejdę do środka i upewnię się, czy wszystko jest w porządku.

Niepewnie pukasz do drzwi, a gdy odpowiada ci cisza, postanawiasz je otworzyć. Powoli je uchylasz i zaglądasz do środka.
-C-czy wszystko w porzą...-głos w pewnym momencie ci się łamie. Z niedowierzaniem wpatrujesz się w zapłakaną twarz kaprala. Mokre od łez policzki, zaczerwienione oczy, potargane włosy... Pierwszy raz widzisz u niego taki wyraz twarzy. Przygryzasz delikatnie wargę i pchnięta emocjami, szybko do niego podchodzisz i przytulasz się do mężczyzny.
Poczułaś, że mężczyzna cały się spiął.
”Może nie powinnam była tego robić...”-myślisz i już chcesz się odsunąć i przeprosić, gdy czujesz, jak kapral oplata cię ramionami i również do siebie przytula. Zamrugałaś zdziwiona, nie przewidując takiego obrotu spraw, jednak milczysz. Mężczyzna oparł głowę na twoim ramieniu, a ty po chwili poczułaś, że twoja koszula jest mokra od jego łez. Przygryzłaś wargę i delikatnie zaczęłaś gładzić jego plecy w uspokajającym geście.
-Zginęli...-wyłkał mężczyzna- Wszyscy przeze mnie zginęli...-dodał.
-Nie prawda.- odpowiadasz szybko.- Jest pan wspaniałym dowódcą sir...-dodałaś. – Gdyby nie pan, już dawno bym nie żyła. Dziękuję.- wyszeptałaś, a on trochę się uspokoił.
Chwilę jeszcze trwaliście wtuleni w siebie, po czym Levi dość niechętnie cię puścił i otarł swoje łzy.
-Przepraszam.-powiedział starając się, żeby jego głos nie drżał. Mężczyzna nie chciał, żeby ktokolwiek oglądał jego chwilę słabości.
-Nic się nie stało- odpowiadasz z uśmiechem i proponujesz mu, że przyniesiesz mu ciepły napój.
*
Oboje siedzicie w jego pokoju. Cisza panująca między wami nie jest męcząca. Wręcz przeciwnie. Daje ona poczucie spokoju. Oboje pijecie ciepłą kawę w ogóle nie przejmując się późną porą. W końcu zaczynacie rozmawiać. Opowiadasz mu o festiwalu odbywającym się w twoim mieście, a on w delikatny i subtelny sposób się uśmiecha. Na ten widok czujesz, jak twoje serce bije szybciej, jednak mimo to kontynuujesz. W końcu Levi zaczyna opowiadać o jednej z wypraw za mur Maria. O tym, jak wygląda świat za murami. Z niedowierzaniem wpatrujesz się w niego i z zaciekawieniem wysłuchujesz jego słów. Widząc twój entuzjazm Levi znów się uśmiecha, tym razem nieco szerzej, a ty znów masz wrażenie, że serce zaraz wyrwie ci się z piersi.
Rozmawiacie jeszcze dość długo, a ty nawet nie zauważasz, kiedy zamykają ci się oczy i zasypiasz.
*
Następnego ranka budzisz się na łóżku, a widok kobaltowych, roześmianych oczu sprawia, że serce przyśpiesza swój rytm.
-Jak się spało?


[Koniec.]


Zagraj od początku, by zdobyć inne zakończenia: Klik

Nie wchodzę. Lepiej mu nie przeszkadzać.

Nie wchodzę. Lepiej mu nie przeszkadzać.

Po chwili namysłu, odchodzisz od drzwi, nie chcąc narazić się na gniew kaprala.
”Mam nadzieję, że postąpiłam dobrze”-myślisz i nagle zderzasz się z kimś wysokim.
-Ugh!-wydajesz z siebie stłumiony okrzyk, a gdy odklejasz się od klatki piersiowej mężczyzny, orientujesz się, że właśnie przed chwilą wpadłaś na dowódcę Erwina.
-Najmocniej przepraszam sir!-mówisz nagle i salutujesz, jednak nie wytrzymujesz długo i delikatnie pocierasz swoje obolałe czoło.
-Nic ci nie jest?- pyta mężczyzna swym niskim, ale melodyjnym głosem.
-N-nie...-mruczysz. W rzeczywistości zastanawiasz się, czy mężczyzna aby na pewno nie jest zbudowany z metalu. Jesteś prawie pewna, że na czole odbił ci się zarys jego mięśni.
-Nie wyglądasz najlepiej.-mówi i nie pytając o nic łapie cię za nadgarstek i ciągnie w kierunku swojego biura, by zaraz potem posadzić cię na krześle.
-Chyba masz gorączkę.-mówi i przytyka dłoń do twojego czoła, nie rozumiejąc, że ty po prostu się rumienisz.
”Za blisko!”-myślisz, jednak wciąż milczysz. –Czy na pewno wszystko dobrze?- pyta.



Tak, nic mi nie jest.

Tak, nic mi nie jest.

-Tak, nic mi nie jest- mówisz i podnosisz się z krzesła.-Dziękuję za pana troskę.-mówisz i salutujesz, by po chwili wyjść z jego gabinetu. W chwili, gdy zamykasz drzwi słyszysz roześmiany głos.
-Cześć! Dawno cię nie widziałem!- słyszysz, a gdy odwracasz się w stronę głosu, dostrzegasz wysokiego, czarnowłosego chłopaka, którego twarz usiana jest piegami. Jego bursztynowe oczy jak zawsze były roześmiane.
-Cześć Marco-odpowiadasz z uśmiechem.
-Dawno się nie widzieliśmy! Podobno byłaś na misji! Opowiedz mi o tym!-pisnął z entuzjazmem, a ty nie potrafisz powstrzymać uśmiechu. Pozwoliłaś mu się pociągnąć w stronę dachu budynku, po czym oboje usiedliście na czerwonych dachówkach i zaczęliście rozmawiać. Marco jest twoim przyjacielem, więc zawsze dzielisz się z nim swoimi odczuciami i przemyśleniami. On jak zawsze słucha, czasem ci przerywa, by wtrącić coś śmiesznego, a potem pozwala ci kontynuować. Nawet nie zauważacie, jak słońce leniwie chowa się za horyzontem.
-Słuchasz mnie w ogóle?-pytasz z udawaną urazą.
-Ale pięknie-powiedział, a ty na początku nie zrozumiałaś jego słów, dopiero, jak spojrzałaś w to samo miejsce, co on.
-Wow...-mruknęłaś, przyglądając się najpiękniejszemu zachodowi słońca, jaki widziałaś. Niebo mieniło się na przeróżne kolory, począwszy od kremowego, a skończywszy na jasno różowym-Ale to piękne...
Nagle poczułaś delikatny pocałunek na swoim policzku. Zdezorientowana spojrzałaś na uśmiechniętego Marco i delikatnie się zarumieniłaś.
-Wszystkiego najlepszego-powiedział, podając ci małą paczuszkę, na co ty, jeszcze bardziej się zarumieniłaś.
Pamiętał.


[Koniec]

Zagraj od początku, by zdobyć inne zakończenia: Klik

N-nie...dalej boli...

N-nie...dalej boli...

-N-nie...dalej boli...-mruczysz i rozmasowujesz dłonią obolałe czoło.
-Przykro mi- Dowódca patrzy na ciebie z troską i delikatnie przykłada dłoń do twojego czoła. Musisz przyznać, że ma naprawdę przyjemny i kojący dotyk. Czujesz, że się rumienisz i speszona odwracasz wzrok. W końcu Erwin cię puszcza i idzie zrobić herbatę, a ty nawet nie wiesz, kiedy robisz się senna i zasypiasz.
*
Następnego ranka powoli otwierasz oczy i się przeciągasz. Dopiero teraz orientujesz się, że leżysz na kanapie w biurze Erwina. Rozglądasz się po pomieszczeniu pełnym regałów i książek, aż nagle dostrzegasz właściciela owej kolekcji. Siedzi przy biurku i na sam ten widok uśmiechasz się. Roztrzepane włosy nadają mu iście chłopięcego wyglądu a błękitne oczy wlepione w kartkę papieru, wciąż jeszcze są odrobinę zaspane. Mężczyzna potarł dłonią napięty kark i cicho westchnął, wkładając sobie ołówek kreślarski za ucho. Nie wytrzymujesz i chichoczesz cicho. Pierwszy raz masz okazję ujrzeć takiego dowódcę.
-Już się obudziłaś?-pyta i wstaje z krzesła, by podejść do ciebie i pomóc ci podnieść się do siadu. Po chwili podchodzi do biurka i nalewa do filiżanki trochę ciepłej kawy.
-Która godzina?-pytasz cicho
-Dwunasta. Tak słodko spałaś, że nie miałem serca cię budzić-przyzał z lekkim rumieńcem, a ty na ten widok sama oblałaś się szkarłatem.


[Koniec]


Zagraj od początku, by zdobyć inne zakończenia: Klik